Zaczęły się obrady sejmowej komisji bankowej i, jak było
do przewidzenia, w pierwszej kolejności na muszkę został wzięty Leszek
Balcerowicz – zarzucono mu konflikt interesów w związku z finansowaniem przez
NBP i nadzorowane przez niego banki Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, w
której to instytucji Ewa i Leszek Balcerowicz pełnili ważne funkcje.
Balcerowicz jest, jak sądzę, jednym z najuczciwszych ludzi
w polskim życiu publicznym. Ale nie rozumiem, czy musiał być w Radzie Fundacji CASE, czy jego żona musiała CASE przewodniczyć.
(Oczywiście, jest to jakieś ograniczenie wolności – Ewa Balcerowicz jest
cenionym naukowcem i ma prawo do pracy w zawodzie; ale niestety będąc członkiem
rodziny osoby zatrudnionej na Bardzo Ważnym Stanowisku Państwowym trzeba się
liczyć z pewnymi ograniczeniami dotyczącymi własnej kariery). Nie wierzę, że
NBP traktował CASE inaczej niż traktowałby jakąkolwiek inną fundację. Ale
tworzenie takiej sytuacji to jest wręcz zapraszanie różnych Zawiszów do oskarżeń
– tak jak zostawienie otwartego samochodu z kluczykami w środku jest wręcz
zaproszeniem dla złodzieja. Gdyby jeszcze Balcerowicz nie był tak znienawidzoną
w pewnych środowiskach postacią, gdyby nie wiadomo było, że niektórzy zrobią
wszystko, żeby go skompromitować, upokorzyć i zmusić do odejścia…
Oczywiście, nie kijem go to pałką, znalazłby się inny
pretekst. Ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Leszek Balcerowicz sam eskaluje konflikty
z obecnie rządzącą ekipą. Tak było podczas awantury o KNB, którą tak naprawdę
sam Balcerowicz sprowokował wykluczając na podstawie dość dętego pretekstu
wiceministra Mecha z posiedzenia komisji. Tak jest w jakimś stopniu i teraz.
Odmawiając stawienia się przed komisją Balcerowicz mówi, że nie chodzi
osobiście o niego, tylko o pozycję szefa NBP i ogólnie o niezależność banku
centralnego. Ale tym bardziej, z poczucia odpowiedzialności, nie powinien dawać
poszukiwaczom haków w życiorysach punktu zaczepienia.
Przy okazji właśnie awantury o KNB spotkałem się z opinią,
że Balcerowicz jest aż tak pryncypialny dlatego, iż obawia się, że ustępstwo w
jakiejś drobnej sprawie (np. właśnie udziału Mecha w posiedzeniu Komisji)
otworzyłoby drogę do ustępstw w sprawach nieporównywalnie ważniejszych (tzw. „strategia
niskiej piłki”). Nie zgadzam się z tym poglądem. Co więcej, Balcerowicz
wypraszając Mecha czy obecnie nie stawiając się na posiedzeniu komisji obniża wiarygodność
swojego wizerunku osoby , dla której praworządność jest podstawową wartością. Zupełnie,
w moim przekonaniu, niepotrzebnie.