Zmarła Oriana Fallaci. Mogła przejść do historii jako
wybitna dziennikarka.
Tymczasem penetrując serwis blogowy goszczący także
wynurzenia krótkowłosych intelektualistów, odnalazłem blog
Bartosza Węglarczyka. Swego czasu był to bodaj najbardziej wpływowy
dziennikarz „Gazety Wyborczej”, jeśli idzie o tematykę międzynarodową, słynął z
bezwarunkowego poparcia dla polityki bliskowschodniej George’a W. Busha i przypięcia
Polski do rydwanu tej polityki. Jego ustami „Gazeta” głosila konieczność wojny
w Iraku.
Ciekawe jest to, że Węglarczyk prezentuje rzadką i dość
imponującą konsekwencję poglądów. Nie tylko uważa, że jesteśmy w stanie wojny z
terroryzmem, że kampania Izraela przeciwko Libanowi była politycznie
uzasadniona i moralnie słuszna, że stosowanie tortur wobec podejrzanych o terroryzm
jest uzasadnione; uważa również, że w Iraku w 2003 roku była broń masowego
rażenia – z czego już sama ekipa Busha się dość szybko wycofała. Cóż, podobno
są też tacy, którzy nadal wierzą, że oficerów polskich w Katyniu zamordowali
Niemcy.
W 2002 i 2003 roku Węglarczyk te poglądy prezentował na
pierwszych stronach wielkiego, opiniotwórczego dziennika – a opiniotwórczość „Gazety”
była wówczas znacznie większa niż dzisiaj. Teraz – Węglarczyk na tematy
międzynarodowe w „Wyborczej” już prawie wcale nie pisze, został mu tylko blog,
a o Iraku i polityce zagranicznej USA w "Gazecie" dominują teksty krytyczne. Ciekaw jestem,
czy ta zmiana linii redakcji wynika z refleksji nad polityką Busha, czy tylko z reakcji
na zmianę podejścia opinii publicznej do tej polityki?
Gdy trzy i pół roku temu polski rząd i prezydent, z
naciągnięciem konstytucji, podejmowały decyzję o udziale Polski w wojnie w
Iraku, żaden z mainstreamowych polityków ani mediów nie zgłosił słowa protestu.
Dzisiaj, gdy minister Sikorski zapowiedział, że Polska zwiększy zaangażowanie w
Afganistanie, zastrzeżenia co do podjęcia decyzji na takim szczeblu (bez
decyzji choćby rządu, nie mówiąc o parlamencie) zgłosili nie tylko
wicepremierzy Lepper i Giertych, ale i większość poważnych mediów. Coś się w
Polsce jednak zmieniło.