Wyobrażacie sobie Dolinę Krzemową w Katowicach? Na terenie dawnej Huty Baildon powstała wyspa najnowocześniejszych technologii, skupiająca najzdolniejszych i najbardziej kreatywnych, tworząca swój własny styl życia. Spiritus movens całego przedsięwzięcia jest niejaki doktor Pelc, genialny socjolog z niejasnych powodów wyrzucony z uniwersytetu, który kieruje zespołem mającym – opierając się na teoriach na nowo odkrytego XIX-wiecznego filozofa Kuhna – stworzyć ogólną teorię przewidywania wszelkich zjawisk. Zadanie opisania rzeczywistości Huty dostaje Tomasz, doktorant na uniwersytecie, którego promotorem jest dawny mentor Pelca…
Na książkę Grzegorza Kopaczewskiego Huta można patrzeć przynajmniej z kilku perspektyw. Można rozpatrywać ją jako powieść i doszukiwać się błędów w poprowadzeniu fabuły, niedokończonych wątków itp. Na przykład wydaje się choćby, że autorowi brakło pomysłu na samo zakończenie – no, chyba, że chce pisać ciąg dalszy. Można skupiać się głównie na opisach życia w Hucie, na interakcjach ze światem zewnętrznym (którego bezpośrednim ucieleśnieniem jest katowicka dzielnica Załęże, jedna z najbiedniejszych i najbardziej zagrożonych przestępczością w mieście), na tym, jak utopia zmienia się w antyutopię. Można śledzić wątek tajemniczego filozofa Kuhna, zdumiewającej historii jego życia i ponownego odkrycia jego prac. No i jest ostatnia perspektywa – śląska. Huta włącza się w dyskusję na temat Górnego Śląska, źródeł jego sukcesów i porażek i udziału w nich Polski. Nie przypadkiem w Hucie czci się Baildona, Redena i Ernesta Wilimowskiego. Brak mi niestety w tej dyskusji jakiegoś kontrapunktu, opozycji dla poglądów reprezentowanych przez Pelca i księdza Winklera. Być może dlatego, że samo istnienie Huty jest bardzo poważnym argumentem dla prezentowanej przez nich tezy? Tyle że w rzeczywistości żadna Huta w Katowicach nie powstała.
Tak czy owak, warto książkę Kopaczewskiego przeczytać.