Impertynenci

Nie ma większych impertynentów nad architektów.

W Gazecie czytamy:

“Pokaż mi, jak mieszkasz, a powiem ci, kim jesteś” – zwykli mawiać handlarze mieszkań. Ta znana od wieków zasada, przekształcona w marketingowy slogan deweloperów, nie jest wyłącznie frazesem. Odwołuje się do psychologii wpływu przestrzeni na ludzkie zachowania. Zupełnie kim innym jest osoba, która wychowała się w domu z ogrodem na przedmieściach, a innym człowiek, który swą młodość spędził w bloku z betonu, gdzie każdej z rodzin przysługiwała jedna mieszkalna “szuflada”.

Szkoda, że autor (a może to kryptocytat z któregoś z jego interlokutorów) nie miał odwagi, żeby postawić kropkę nad i i napisać, jakimi to ludźmi są ci wychowani w blokach z betonu. Chętnie bym się dowiedział prawdy o sobie. W sumie się domyślam :).

Szkoda też, że marudząc na zarówno te okropne czasy PRL-owskie, jak i nie mniej okropne obecne, nie napisał, jak jego zdaniem powinno się rozwiązywać problem braku mieszkań. Czy w ogóle budownictwo wielorodzinne wchodzi w grę, czy każdy ma sobie zbudować dom z ogrodem na przedmieściach (w przypadku takiej Warszawy czy Krakowa w grę wchodzą bardzo dalekie przedmieścia. Potem pewnie autor będzie płakał, jak pan Warzecha, że mu wstrętni lewacy nie pozwalają dojechać do miasta).

Inna sprawa, że sobotnie popołudnie akurat spędziłem w Warszawie, na jednym z wielu nowych osiedli mieszkaniowych (na moim planie stolicy, z roku 2003, w tym miejscu były bagna – dzisiaj jest osiedle na kilkanaście tysięcy mieszkańców). Całe osiedle wisi na jednej drodze dojazdowej, po jednym pasie w każdym kierunku. Na całe osiedle przewidziano jedną szkołę. Oczywiście wejście do klatek zagrodzone szlabanem, brama zamknięta, o liście lokatorów – zapomnij. Żeby się dostać do środka, trzeba znać tajne hasło. Jeżeli chcę kogoś odwiedzić, a akurat hasła nie znam i zapomniałem telefonu komórkowego, mogę sobie postać pod bramą i liczyć, że ktoś kiedyś mnie wpuści.

To ja już może wolę te moje PRL-owskie bloki, w których się urodziłem, wychowałem, w których mieszkam nadal i z których nie mam zamiaru się wyprowadzać. Chyba, że procesy społeczne zmuszą mnie do tego.

Advertisement