Co Was najbardziej zdumiało i w największym stopniu zmieniło Wasz kapuścińskopogląd w książce Domosławskiego?
W moim przypadku:
– nie są to owe fragmenty o życiu intymnym reportera, o które tak się niektórzy oburzają. IMO zresztą książka wcale by nie straciła wiele bez tych fragmentów, a byłoby trudniej o preteksty do ataku,
– nie są to fragmenty o zaangażowaniu RK w komunizm i jego współpracy z polskim wywiadem. Jestem bardzo wdzięczny zresztą Domosławskiemu, że odszedł od rytualnej mantry pt. “współpracował, bo musiał, nikomu nie zaszkodził” i przypomniał, że dla lewicowego reportera współpraca z wywiadem socjalistycznej Polski nie była niczym nagannym, wręcz przeciwnie, była naturalnym wyborem,
– nie są to też podane przez Domosławskiego przykłady odejścia przez reportera od rzeczywistości historycznej i tworzenia fikcji. Akurat zawsze mi się wydawało, że niektóre fragmenty książek Kapuścińskiego, zwłaszcza tych późniejszych, są raczej formą alegorii niż realistycznym przedstawieniem świata. Chociaż na pewno lepiej bym się czuł, gdyby sam Kapuściński nie udawał, że np. Cesarz jest o Etiopii…
– nie jest to też rozdział o krytyce (a raczej jej braku) Kapuścińskiego w Polsce. Zastanawiałem się tu nad jej przyczynami, doszukiwałem się cenzury Salonu, ale myślałem też, na ile wpływ na taką sytuację miał sam Kapuściński. Jeżeli domysły Domosławskiego są trafne, to ten wpływ był znaczny. Wielka szkoda, że tak się stało, bo głos pisarza mógłby brzmieć bardzo mocno w debacie o Polsce i świecie po 1989 roku – tyle że pisarz, w obawie przed krytyką (a już zwłaszcza krytyką obejmującą jego zaangażowania przed 1980 rokiem), tego głosu nie zabierał, uciekając w komunały. Swoją drogą, tak sobie myślę, na ile komuna wykształciła w wielu ludziach kompletny brak odporności na krytykę, na rzeczową polemikę. Domosławski cytuje odpowiedni fragment z Lapidarium II – nigdy nie myślałem, że tak bardzo dotyczy właśnie doświadczenia samego Kapuścińskiego.
Szokiem natomiast jest dla mnie wiadomość o dokonanym za zgodą Kapuścińskiego wykastrowaniu amerykańskiego wydania Szachinszacha, z którego znikły fragmenty o udziale CIA w obaleniu Mossadegha i w ogóle o amerykańskiej polityce wobec Iranu. To tak jakby wydać w Rosji książkę o Europie Środkowej po wojnie i nie napisać w niej o udziale ZSRR w obaleniu Węgierskiego Października i Praskiej Wiosny. Charakterystyczne jest to, że Marka Beylina oburzyło nie ocenzurowanie Szachinszacha, ale sugestia Domosławskiego, że stało się to z powodu obaw Kapuścińskiego przed zdemaskowaniem go jako agenta polskiego wywiadu. Jakby ocenzurowanie książki np. z powodu niechęci do krytykowania wspierającego Solidarność amerykańskiego rządu byłoby lepsze. Osobiście sugestia Domosławskiego mnie nie przekonuje, ale z wszystkich możliwych wyjaśnień (zakładając, że rzeczywiście cięcia w Szachinszachu zostały dokonane za wiedzą reportera) wydaje mi się i tak dla pisarza najkorzystniejsza.
Dopisek z 4.03: jak zdumiewająco różnie można czytać tę samą książkę! W swoim bardzo krytycznym wobec AD tekście Remigiusz Grzela nazywa fragment o poszukiwaniu rozdziału Szachinszacha urzekającym! I generalnie, ta sprawa nie zwróciła specjalnie niczyjej uwagi. Nasuwa się wniosek, że koniunkturalizm polityczny u pisarza nie jest bynajmniej dla polskich krytyków czymś dyskwalifikującym; dyskwalifikujący może być ewentualnie koniunkturalizm zwrócony w złą, zdaniem krytyka, stronę.
Wreszcie – sama debata o książce. Już wyobrażam sobie, co by się działo, gdyby taką samą książkę napisał dziennikarz bez takiego dorobku jak Domosławski i, co gorsza, nie związany z “Gazetą Wyborczą”. A tak – wypowiedzi w tonie świętego oburzenia pt. “nie czytałem i nie przeczytam”, tak typowe dla np. dyskusji o książce Zyzaka o Wałęsie, stanowią jednak zdecydowaną mniejszość. Być może książka Domosławskiego jest precedensem, który pozwoli na bardziej otwartą dyskusję w podobnych sytuacjach w przyszłości – o wiele trudniej teraz będzie wdeptać w ziemię kolejną biografię jakiejś wybitnej postaci polskiego życia publicznego.