Zapewne większość stałych czytelników zauważyła, że w porównaniu z początkami bloga (tak, to już wkrótce będą cztery lata…) dużo mniej piszę o polskiej polityce, no ale w sumie nie za bardzo jest o czym – naparzanka między dwiema partiami prawicowymi, której regularnym uczestnikiem są media (także te, które kiedyś lubiłem czytać) jakoś średnio mnie interesuje.
Niektórzy liczyli, że smoleńska katastrofa nieco zmieni styl tej naparzanki. Naiwni… Wystarczyła deklaracja Jarosława Kaczyńskiego, że wystartuje w wyborach, a wrócił stały repertuar niezwykle śmiesznych kawałów o wzroście i Aliku jako Pierwszej Damie. Swoją drogą hipokryzja rozsiewających te teksty aż bije po oczach: przecież oni są liberalni, nowocześni, postępowi i czyjś stan cywilny (już nie mówiąc o kocie) nie powinien im przeszkadzać. Druga strona naparzanki ma oczywiście za uszami nie mniej.
Tak czy owak, idą wybory i trzeba się będzie zdecydować na któregoś kandydata, a będzie to wybór wyjątkowo trudny. W 1995 i 2005 roku miałem kandydatów, na których bez większego oporu mogłem zagłosować – pięć lat temu o tyle ówczesny kandydat ułatwił mi zadanie, że przeszedł do drugiej tury. W tej chwili nie ma żadnego takiego kandydata. Chciałbym uciec od narzucanej przez Platformowych spin-doktorów wizji, w której liczą się tylko dwaj kandydaci i trzeba głosować na Komorowskiego przeciwko Kaczyńskiemu, ale jak się rozglądam pomiędzy pozostałymi kandydatami, to nie widzę nikogo, na kogo głosowałbym choćby ze średnim przekonaniem. Pewnie wylosuję jakiegoś Pawlaka albo Napieralskiego, ale równie dobrze mógłbym na te wybory nie iść.
W drugiej turze problem będzie jeszcze większy. Jak dokonać wyboru między antypatycznym politykiem pozbawionym jakiejkolwiek charyzmy, będącym typowym aparatczykiem partyjnym, bez specjalnej wizji Polski i o poglądach budzących moją głęboką niechęć, a antypatycznym politykiem z charyzmą, mającym swoją wizję Polski, bardzo wyrazistą, tylko kompletnie mnie nie odpowiadającą? Pewnie zagłosuję jednak na tego bardziej przewidywalnego, chociaż to, co się czyta o Komorowskim budzi głęboką niechęć. Swoją drogą, jak skrajna musi być niechęć do Kaczyńskich, że z Komorowskiego nagle robi się wzór cnót wszelakich, liberała i człowieka, który będzie nas godnie reprezentował w świecie? Przecież to śmieszne.
A wszystko przez tych durni z (jeszcze wtedy nie) Unii Demokratycznej, którym się zdawało, że Mazowiecki ma szanse w wyborach powszechnych z Wałęsą i dlatego uszczęśliwili polską konstytucję potworkiem, jakim są powszechne wybory prezydenckie.