Minirecenzje książkowe pojawiały się na moim blogu właściwie od jego początku, ale tak sobie pomyślałem, że można by z nich zrobić coś w rodzaju cyklu (miał być pod nazwą “Zawyżamy średnią”, ale stwierdziłem, że jednak mimo wszystko trzeba mieć jakieś ograniczenia w poziomie słodzenia sobie, snobizmu i sztampy). Zaczynamy więc od “Higienistów” Macieja Zaremby.
Zaremba już “Polskim hydraulikiem” awansował do listy moich ulubionych autorów. To jest jeden z niewielu pisarzy, jakich kojarzę, którzy mają moralną odwagę pisać coś, co tak naprawdę może być skierowane przeciw swojemu paradygmatowi ideowemu. Jest pełno konserwatystów jadących po politycznej poprawności, radykałów nabijających się z Kościoła albo socjalistów krytykujących neoliberalizm. Ale pisarz, niewątpliwie o światopoglądzie bliższym lewicy, który zwraca uwagę na np. nadużycia szwedzkiej poprawności politycznej? W tym wywiadzie dziennikarka aż pyta Zarembę – jak on może coś takiego publikować w Polsce? Że to woda na młyn PiS i konserwatystów. I dostaje bardzo piękną odpowiedź: Ja taki jednak wyciągam wniosek z historii, że przemilczanie tego, co może być “wodą na młyn”, mimo szlachetnych pobudek, na ogół się mści.
“Higieniści” to jest jedna z najbardziej inspirujących i dających do myślenia książek, jakie przeczytałem ostatnimi czasy. Właśnie dlatego, że skandynawski model społeczny stał się dla liberalnej lewicy, do której mniej więcej sam się zaliczam, czymś w rodzaju Świętego Graala. Zaremba pisze o ciemnej stronie tego modelu. Nie chodzi już nawet o same prawa o sterylizacji “niepotrzebnych”, ale o mechanizm społeczny, który do uchwalenia tych praw doprowadzał. Bezkrytyczne przekonanie o własnej wyższości moralnej. Bezkrytyczne przekonanie o prawie do dysponowania życiem (a przynajmniej rozrodczością) innych osób, gdyż prawo jednostki musi być podporządkowane dobru całego społeczeństwa. I brak jakichkolwiek mechanizmów kontrolnych. Kontroli nie sprawowały ani niezależne sądy (Zaremba twierdzi, że w Szwecji niezależnej władzy sądowniczej tak naprawdę nie było), ani niezależne instytucje takie jak Kościół (szwedzki Kościół był całkowicie podporządkowany państwu), ani opozycja polityczna (w szwedzkim homogenicznym społeczeństwie, które postrzegano jako jedną całość, nie było miejsca na partie reprezentujące poszczególne grupy interesów czy światopoglądy), ani sami lekarze (gdyż również służba zdrowia była podporządkowana państwu).
Zaremba zwraca też uwagę na fakt, że programy sterylizacji “niedostosowanych” rozwinęły się właściwie wyłącznie w krajach protestanckich (Skandynawia, Niemcy, Szwajcaria, USA) oraz w Japonii. Weberowski “duch kapitalizmu” staje się zatem duchem braku współczucia i wykluczenia – zarówno w państwie wolnokonkurencyjnym (USA) jak i socjaldemokratycznym (Skandynawia). Kraje katolickie, wolne od doktryny predystynacji, były na programy eugeniczne impregnowane.
Dzisiaj programy sterylizacyjne są jednoznacznie potępione z moralnego punktu widzenia – ale przecież zmagamy się z wieloma innymi wcale nie tak odległymi dylematami etycznymi, od aborcji przez eutanazję czy in vitro po inżynierię genetyczną. Przecież sam pan prezydent, kiedy jeszcze nie był prezydentem, wypowiedział się w sposób jak najbardziej zbliżony do bohaterów książki Zaremby. Mniejsza zresztą o Komorowskiego – chodzi o obranie takiego drogowskazu etycznego, który pozwoliłby naszym dzieciom za kilkadziesiąt lat nie wstydzić się za nas. Katolicy z wyborem takiego drogowskazu nie mają problemu – a my, liberalni lewicowcy?
Do oryginalnego szwedzkiego wydania “Higienistów” Zaremba dopisał dwa rozdziały o historii eugeniki w Polsce. Samo odkrycie, że jeden z głównych propagatorów eugeniki w Polsce, Tomasz Janiszewski, był pierwowzorem doktora Judyma, i próba zreinterpretowania w świetle tej informacji “Ludzi bezdomnych”, w pełni usprawiedliwiają 47 złotych wydane na tę książkę.