Dzisiaj w jubileuszowej Trójce napatoczyłem się na rozmowę Dariusza Rosiaka z jakimś profesorem o tragedii w Tuluzie. Profesor najpierw podkreślał egzystencjalną wyjątkowość żydowskiego losu, a potem powiedział, że ci, którzy krytykują państwo Izrael, tak naprawdę są antysemitami, tylko niejako chowają swój antysemityzm – tak jak w czasie nagonki marcowej w Polsce chowano antysemityzm za antysyjonizm.
Nie pierwszy raz spotykam się z tym poglądem – niedawno czytałem jakiś artykuł w Polityce o fali antysemityzmu w Niemczech utrzymany w podobnym tonie. Otóż jest to ohydne kłamstwo. Oczywiście zapewne istnieją ludzie, którzy krytykują państwo Izrael i jego działania z pobudek antysemickich. Jednak twierdzenie, że każda krytyka Izraela jest de facto przejawem antysemityzmu, jest wstrętną propagandową manipulacją, mającą na celu odebranie prawomocności jakiejkolwiek krytyce Izraela. I bardzo mi się nie podoba, że takie manipulacje mogą być wygłaszane bez słowa komentarza w tak poważnych i opiniotwórczych mediach jak Polityka i Trójka.
Myślę, że zaporą dla takich manipulacji powinien być proces, jaki zostałby wytoczony jednemu czy drugiemu oszczercy. Chyba nie ma wątpliwości, że sugerowanie, że ktoś jest antysemitą, uderza w jego dobra osobiste.