Kwiatomania

Przy całym podziwie dla wyników Michała Kwiatkowskiego w ostatnich dwóch latach, gdzieś w tle cały czas pojawiało się słowo “prawie”. W zeszłym roku był bardzo blisko i etapu, i żółtej koszulki, i miejsca w dziesiątce klasyfikacji Tour de France – i wszystkie te cele mu uciekły. W tym – zakręcił się koło zwycięstwa na wszystkich trzech najważniejszych ardeńskich klasykach, walczył o generalkę w Tirreno-Adriatico i Kraju Basków, ponownie był bardzo aktywny na Wielkiej Pętli – ale w dalszym ciągu brakowało stempla. Ok, były zwycięstwa w Algarve, na Strade Bianche i w prologu Romandii – ale tymczasem Rafał Majka zaszalał na Tour de France i dołożył zwycięstwo w TdP, Przemysław Niemiec dołożył etap na Vuelcie i wyglądało na to, że Kwiato skończy sezon w ich cieniu – zwłaszcza że goniąc za widmem sukcesu na TdF zmuszony był zrezygnować z idealnie mu pasujących profilem Eneco Tour i zwłaszcza Tour de Pologne.

 

Wyjść z tego cienia mógł Michał tylko w jeden sposób. I to właśnie zrobił, wczoraj w Ponferradzie. W imponującym stylu, wygrywając z przeciwnikami nie watami, ale techniką i przede wszystkim inteligencją.

 

Trochę się dziwiłem, gdy wiosną i latem znaczna część kibiców kolarstwa pracowicie przeliczała punkty rankingowe na miejsca w Ponferradzie. Co to za różnica, czy możemy wystawić pięciu czy dziewięciu kolarzy, skoro i tak wiadomo, że realną szansę na medal ma jeden, a realnie mu pomóc w kluczowych momentach może trzech, góra czterech? Okazało się, że jednak cała dziewiątka swoją cegiełkę do złota dołożyła. Pamiętam, jak w 1989 roku liczniejsza reprezentacja Polski pierwszy raz wystartowała w wyścigu zawodowców – kolarze Exbudu jechali bardzo aktywnie, finiszowali na wszystkich rundach – żeby przed zakończeniem wyścigu się wycofać. Tym razem jazda chłopaków Wadeckiego wyglądała podobnie, aż się zagraniczni komentatorzy śmiali – albo spekulowali, że Polacy jadą dla Boonena(???) – z jedną różnicą: na ostatnim okrążeniu też pierwszy finiszował zawodnik w biało-czerwonej koszulce.

 

Annus mirabilis polskiego kolarstwa się jeszcze nie skończył (za tydzień Lombardia i premiera Michała w tęczy), ale oto poniżej subiektywny ranking naszych palmares. I pomyśleć, że dwa lata temu za wielkie osiągnięcie mieliśmy drugą dziesiątkę generalki Vuelty

 

1. Kwiatkowski na MŚ ze startu wspólnego,

2. Majka na Tour de France,

3. Kwiatkowski na ardeńskich klasykach,

4. Majka na Tour de Pologne,

5. Kwiatkowski na Strade Bianche,

6. Etap Niemca na Vuelcie,

7. Majka na Giro,

8. Kwiatkowski na Kraju Basków,

9. Kwiatkowski w Algarve,

10. Paterski na Tour of Norway.

 

Polskie kolarstwo przeżyło dekadę głębokiego zanurzenia (narzuca się teoria, że to luka pokoleniowa po upadku PRL) – teraz wraca na salony. I nawet jeśli póki co są to tylko (czy “przede wszystkim”) Kwiatkowski i Majka, to jestem przekonany, że efektem nie tyle Kwiatomanii, co roweromanii będzie pojawienie się ich następców. Może doczekamy się za naszego życia polskiej grupy w WorldTourze?

Advertisement

Leave a Reply

Fill in your details below or click an icon to log in:

WordPress.com Logo

You are commenting using your WordPress.com account. Log Out /  Change )

Facebook photo

You are commenting using your Facebook account. Log Out /  Change )

Connecting to %s