Druga opcja lewicowej bańki

Przeprowadziłem na swojej twitterowej banieczce ankietę, który z kandydatów byłby dla lewicowych wyborców drugim wyborem (pierwszym jest oczywiście Robert Biedroń), gdyby wybory były preferencyjne. Oczywiście nie należy wyciągać z niej zbyt daleko idących wniosków, a na wynik mógł mieć wpływ termin przeprowadzenia – bezpośrednio po niefortunnej, mówiąc bardzo łagodnie, wypowiedzi Małgorzaty Kidawy-Błońskiej o kryzysie imigracyjnym. Tym niemniej wyniki są dość zaskakujące:

ankieta

Hołownia jest nadal przez bańkę postrzegany jako katolicki radykał i najwyraźniej nie dowierza ona jego deklaracjom, że zmienił w różnych kwestiach zdanie. Natomiast to że lewaki jako mniejsze zło traktują konserwatystę Kosiniaka-Kamysza, dość dalekiego poglądami w większości kwestii od lewicy, niż centrystkę Kidawę-Błońską, powinno być dla niej dzwonkiem alarmowym w kontekście drugiej tury.  W której, jeśli do niej wejdzie, życzę jej zwycięstwa, więc pozwalam sobie tu się odzywać mimo że nie jest moją kandydatką pierwszego wyboru.

Nie sądzę, żeby tu chodziło o jedną czy drugą nietrafioną wypowiedź MKB. Nie tylko ja odnoszę wrażenie, że mówi przede wszystkim do swojej bazy, a nie dba o to by tę bazę poszerzać z myślą o zwycięstwie w drugiej turze. Tymczasem dwa tygodnie między pierwszą a drugą turą to może być dużo za mało czasu, żeby do siebie przekonać tych wyborców innych kandydatów, którzy nie są absolutnie zdecydowani głosować na każdego kandydata anty-PiSu.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego wyborcy lewicy bez entuzjazmu myślą o głosowaniu na kandydatkę PO – brak zaufania na opozycji. Fundamentalnym błędem Platformy było traktowanie innych partii opozycyjnych nie jako partnera, ale jako potencjalnej przystawki. Otóż nie wzmacnia się kogoś, kto chce Cię zjeść. Kandydatce PO powinno zależeć na pokazaniu, że jako prezydentka będzie realizować ponadpartyjną agendę, uwzględniać postulaty innych partii opozycyjnych czy wręcz wziąć reprezentantów tych partii do Kancelarii Prezydenta (co właśnie zapowiedział Kosiniak-Kamysz).

Lewicy i PSL-owi udało się wymusić na Platformie zawarcie paktu senackiego, dzięki któremu wyborcy całej demokratycznej opozycji mogli mieć poczucie, że głosują na “swoich” kandydatów do Senatu. Bez niego Senat nie zostałby odbity, co – jak już widać – ma rangę polityczną dużo wyższą od przewidywań. Otóż analogicznie wyborcy wszystkich kandydatów opozycji muszą mieć poczucie, że będą reprezentowani w drugiej turze. Bez tego już możemy gratulować zwycięstwa Andrzejowi Dudzie.

Advertisement