Został opublikowany strategiczny plan ministra Morawieckiego dotyczący polityki gospodarczej rządu.
Zanim zaczniemy go opisywać, trzeba najpierw powiedzieć – dobrze, że taki plan jest. To pierwszy dokument o takiej randze i szerokości zamysłu od Polski 2030 Boniego (którą rząd Tuska zresztą natychmiast odłożył na półkę), jeśli nie wręcz od planu Hausnera (też zresztą niezrealizowanego). Poprzedni rząd w miarę sprawnie administrował, natomiast nie dostrzegał strategicznych problemów stojących przed Polską – i to stało się przyczyną jego upadku.
Z diagnozą jesteśmy się w stanie zgodzić w 90%. Dostrzegamy podobne problemy: groźbę “pułapki średniego rozwoju”, konkurowanie głównie niskimi płacami, lukę między wzrostem PKB a wzrostem płac, duże rozbieżności dochodowe, słabość instytucji państwa, lukę w podatkach VAT i CIT, pogłębiającą się przepaść między Polską A i B. Jedno, co mnie uderzyło w prezentacji Morawieckiego, to rytualna krytyka rzekomej opresyjności państwa i przedstawienie jako przykładu 40 instytucji, które mogą kontrolować przedsiębiorcę – gdy realnym problemem dzisiejszej Polski jest kompletna nieskuteczność instytucji kontrolnych, co pozwala przedsiębiorcom choćby na robienie kpin z prawa pracy.
Problemy się zaczynają na poziomie programu działań:
1. Reindustrializacja
Ministerstwo zapowiada oparcie się na krajowych i regionalnych inteligentnych specjalizacjach. Jest to rozwiązanie, które już funkcjonuje (w programie Inteligentny Rozwój), nie ma się więc co nim chwalić jako strategiczną nowością.
Ministerstwo chce rozwoju krajowego kapitału, jednak podtrzymuje wsparcie dla inwestorów zagranicznych, i to w ramach Specjalnych Stref Ekonomicznych z pełnym pakietem przywilejów dla kapitału: grantami na zatrudnienie, grantami inwestycyjnymi, zwolnieniami z podatku dochodowego i nieruchomości. Nasuwa się pytanie, na czym ma polegać dobra zmiana, skoro ta jedna z najbardziej skompromitowanych instytucji polskiego kapitalizmu ma pozostać bez zmian?
2. Rozwój innowacyjnych firm
Generalnie polityka wspierania MŚP, żeby się stały duże, zamiast cieszenia się z powstawania mnóstwa bieda-firm wydaje się słuszna. Wątpliwość budzi sformułowanie “Państwo zamiast kontrolować MŚP powinno dać im swobodę rozwoju” – jest to stawianie chochoła (i w podtekście wątpliwość, czy „swoboda rozwoju” nie ma oznaczać „swobody łamania prawa pracy” czy oszukiwania na podatkach).
3. Uruchamianie oszczędności
Rząd zapowiada ponad bilion złotych na inwestycje. Mają pochodzić z różnych źródeł: funduszy unijnych, środków banków komercyjnych, przedsiębiorstw czy funduszy rozwojowych. Głównym źródłem (480 mld) mają być fundusze unijne – nasuwa się pytanie, na ile wejście w stan zimnej wojny z Unią Europejską wpłynie na pozyskiwanie i absorpcję tych funduszy. 230 mld na kontach przedsiębiorstw to w znacznym stopniu środki przeznaczone na finansowanie kapitału obrotowego, a nie wolne środki na inwestycje. 90 mld wolnych środków banków może się zaraz skurczyć, jeśli rząd wprowadzi podatek bankowy i przeprowadzi restrukturyzację kredytów frankowych. A przede wszystkim – nie jest w żaden sposób opisane, jak rząd planuje skłonić przedsiębiorstwa i banki, żeby te wolne środki inwestować.
Dalej czytamy o akcjonariacie pracowniczym jako odpowiedzi na spadek zapotrzebowania na pracę i trochę zimno nam się robi, bo należy to rozumieć: akcje zamiast wyższych płac. Do tego wzrost ryzyka dla pracownika (jeśli firma upadnie, to traci i pracę, i oszczędności). O planach zwiększania partycypacji pracowników w zarządzaniu (a nie tylko w zyskach) cicho.
Słuszne wnioski wyciąga się z perspektywy unijnej 2007-13: więcej instrumentów zwrotnych, koncentracja na wybranych obszarach, rezygnacja z nierentownych inwestycji. Nie jest to jednak nic nowego – takie wnioski przed perspektywą 2014-2020 zapisał już poprzedni rząd i takie były założenia programu Inteligentny Rozwój.
Wreszcie czytamy o planach wykorzystania zagranicznego kapitału portfelowego oraz środków z Planu Junckera do wykorzystania inwestycji infrastrukturalnych. Polska mogłaby być atrakcyjnym celem takich inwestycji ze względu na bardzo niskie stopy zwrotu na Zachodzie. Co jednak z ryzykiem politycznym, które na własne życzenie funduje sobie rząd PiS? Im bardziej niestabilna politycznie i im bardziej eurosceptyczna będzie Polska, tym trudniej takie środki będzie pozyskiwać i tym więcej będą one kosztować.
4. Rozwój społeczny i regionalny
Tu są propozycje słuszne i potrzebne, jak wsparcie szkolnictwa zawodowego. Czytamy też o wsparciu zrównoważonego rozwoju regionalnego, ale jako główne narzędzie podaje się budowę drogi S-19 i linii kolejowej Białystok-Rzeszów. Przyznaję, że nie do końca rozumiem, w jaki sposób Ścianę Wschodnią ma aktywizować akurat S-19 (a nie sprawna sieć połączeń z Polską centralną), ale przede wszystkim – Polska B to nie tylko Ściana Wschodnia, ale także – a może nawet bardziej – popegeerowski pas na północy i zachodzie, gdzie znaczna część wskaźników gospodarczo-społecznych jest gorsza niż na wschodzie.
Brak natomiast w programie wsparcia dla lokalnej komunikacji publicznej, której obecny niski poziom jest jedną z głównych barier rozwojowych dla wsi i małych miast i czynnikiem zwiększającym zróżnicowanie regionalne.
5. Sprawne państwo
Najwięcej zmian zapowiada się w zamówieniach publicznych: odejście od najniższej ceny, uwzględnienie kosztów eksploatacji, punkty za innowacyjność, klauzule społeczne. Ok – chociaż jak w praktyce będzie wyglądało „uwzględnienie kosztów eksploatacji” nie wiadomo. Przede wszystkim jednak – te zmiany nie wymagają praktycznie zmian w przepisach, a w praktyce. Zamawiający już w tej chwili mogą stosować klauzule społeczne i kierować się kryteriami niecenowymi, ale tego nie robią. 100% ceny jest dla zamawiającego „najbezpieczniejsze” i daje pewność, że żadna kontrola się nie przyczepi. Czy w państwie PiS zamawiający będą bardziej, czy mniej skłonni do podejmowania ryzyka, które może się skończyć zarzutami korupcyjnymi?
W obszarze e-państwa oprócz zapowiedzi pozytywnych (więcej e-deklaracji, wprowadzenie systemów big-data wspierających ściągalność danych) jest też jedna zaskakująca: rozwój e-płatności ma wspierać narodowy operator kart płatniczych. Nie jest jasne, jaki to ma być podmiot i w jaki sposób ma być wyłaniany.
Zapowiadane jest utrzymanie deficytu finansów poniżej 3% poprzez zmniejszenie luki VAT. Problem polega na tym, że lukę VAT (i CIT) zmniejszyć się uda być może, natomiast wzrost wydatków (z tytułu 500+, ale nie tylko) jest planowany już.
Rzuca się w oczy brak jakichkolwiek mechanizmów zwiększających spójność społeczną i zmniejszających nierówności (poza polityką regionalną i poza 500+, które jest instrumentem polityki demograficznej, a nie społecznej). W programie w dalszym ciągu obecna jest mentalność „trickle-down” i przekonanie, że co jest dobre dla „czempionów” gospodarczych i właścicieli MŚP, jest dobre dla polskich pracowników i pracownic. Jest to o tyle zastanawiające, że luka między wzrostem PKB a wzrostem płac jest wyszczególniona w diagnozie – nie dowiadujemy się jednak, jak ma zostać zasypana.
Wymieniliśmy wiele wątpliwości i zagrożeń, jednak zdecydowanie największym, nie wspomnianym w planie, jest ryzyko instytucjonalno-polityczne. Polska po zdemolowaniu instytucji stojących na straży ładu demokratycznego, takich jak Trybunał Konstytucyjny, nie będzie stabilnym miejscem do inwestowania i oszczędzania. Polska obrażona na Unię Europejską nie będzie w stanie skutecznie pozyskiwać środków unijnych. Krótko mówiąc – największym zagrożeniem dla planu Morawieckiego są ministrowie Ziobro i Waszczykowski.
O ile oczywiście rząd będzie zdeterminowany, żeby plan Morawieckiego wdrażać.