Małżeństwo prawicowe

Czytam artykuł w DF o związkach partnerskich (nie będzie linka, bo artykuł za paperwallem). Trochę zabawny (zwłaszcza gdy wielce wyzwolona para chce skorzystać z przywileju wspólnego rozliczania podatku – przywileju, który został wprowadzony dwadzieścia lat temu pod presją konserwatystów w interesie rodzin, w których mąż zarabia, a kobieta siedzi w domu), a trochę smutny – bo pokazuje, jak łatwo oddajemy (my, szeroko rozumiana lewica) kolejne pojęcia. Oddaliśmy patriotyzm (niech nikogo nie zmylą bitwy z okazji 11 listopada – zresztą jak się ogarnę, to pewnie napiszę i o tym notkę), jakiś lewicowiec gdzieś pisał, że wartościami prawicowymi są praca i edukacja – teraz znowu odpuszczamy małżeństwo. Przy czym uderzające jest, że dla większości wypowiadających się par małżeństwo równa się małżeństwo kościelne. Jakby w Polsce nie istniała instytucja ślubu cywilnego. Że taki ślub jest mało fajny i romantyczny? Ale przecież można sprawić, żeby stał się fajny i romantyczny, można zmienić prawo i praktykę działania USC – i naprawdę nie trzeba z tego powodu odpuszczać instytucji małżeństwa katolikom.

PACS ma swoje zalety i rozumiem pary, które chciałyby uregulować swój związek, ale jednak bez tak daleko idących konsekwencji, jakie wiążą się z małżeństwem. (Z drugiej strony, niezbyt podoba mi się wizja związku kończonego jednostronnym wypowiedzeniem, a jeśli ktoś liczy, że dzięki PACS uniknie problemów np. z podziałem majątku, to wydaje mi się dość naiwny). Jeśli jednak mamy wprowadzać PACS dlatego, że małżeństwo wydaje się komuś niewystarczająco cool, kojarzy się z kościółkiem, a ktoś zna jakieś pary małżeńskie, które nie mają o czym rozmawiać – to beze mnie proszę.

 

Leave a comment