O wpływie ordynacji wewnątrzpartyjnej na historię Polski

Czytając w ramach archeologii politycznej monografię Unii Demokratycznej (autorstwa Arkadiusza Nyzio) znalazłem jedną bardzo interesującą uwagę: powszechnie stosowane w polskich partiach politycznych głosowanie blokowe (do zarządów czy rad), gdzie głosujący oddaje tyle głosów ile jest miejsc do wyboru w organie, jest czynnikiem drastycznie wzmagającym polaryzację frakcyjną i zwiększającym ryzyko rozpadu partii.

Tak właśnie stało się z Unią Wolności – dzięki zastosowaniu głosowania blokowego większościowa frakcja geremkowców wycięła w pień mniejszościową frakcję tuskowców na kongresie w roku 2000. Efekty znamy – to wydarzenie było dla tuskowców bezpośrednim impulsem do wyjścia z UW i stworzenia Platformy Obywatelskiej. Gdyby Unia miała bardziej demokratyczną (tzn. bardziej zabezpieczającą pozycję mniejszości) ordynację, być może Tusk by z niej nie wyszedł, scena polityczna uksztaltowałaby się inaczej i nie męczylibyśmy się od 15 lat z prawicowym duopolem.

Jeśli ktoś kiedyś napisze monografię partii Razem (w końcu jej historia jest już dłuższa niż historia Unii Demokratycznej), nie powinien pominąć tego, że była jedną z pierwszych partii w Polsce, która od głosowania blokowego odeszła, w zamian stosując metodę głosowania preferencyjnego albo głosu ograniczonego (limited voting). I w dużej mierze dzięki temu nigdy nie doszło do całkowitego wycięcia frakcji mniejszościowej z władz partii, co pozwoliło mimo wszelkich zawirowań zachować jej jedność w krytycznym momencie, umożliwiło stworzenie lewicowej koalicji i wejście do parlamentu.

To jest też wniosek do Nowej Lewicy i do innych partii politycznych: wprowadźcie, najlepiej do statutu, zakaz stosowania głosowania blokowego, jeśli chcecie pozostać partią demokratyczną i nie podzielić losu Unii Wolności.

Leave a comment